piątek, 19 grudnia 2014

Rozdział 4

Znów zaspałem, lecz mimo to byłem zadowolony i pewien, że nic mnie nie ominie. Zbliżała się uczta światła gwiazd. Moja ulubiona uroczystość.
Ubrałem się prędko i wyszedłem na dwór. Przypomniał mi się dzień, 60 lat temu, w którym złapaliśmy krasnoludów z rodu Durina przeprawiających się przez mroczną puszczę.
-Cześć!- Otrząsnąłem się ze wspomnień. - Dobrze spałeś?
-Alyss, niech zgadnę? - Spytałem, choć wiedziałem, że to ona. - Owszem dobrze, choć nieco przydługo.
-Czyli tak, jak wszyscy ostatnio. - Roześmiała się. - Domyślam się też, że masz dziś zamiar balować do rana?
-Oczywiście. I mam nadzieję, że będziesz mi towarzyszyć?
-Z przyjemnością! - Odparła. – A może wybierzemy się na konną przejażdżkę?
-Z wielką chęcią. Chodźmy wobec tego do stajni.
-Czekaj! - Zawołała gdy ruszyłem. - A broń?
-Mam swoją na plecach. Nigdzie się bez niej nie ruszam.
-Ty może masz, lecz ja – nie. Pójdziesz ze mną po nią do pałacu?
-Pewnie.
I poszliśmy. Alyss mieszkała niedaleko wejścia, tak by jako kapitan straży mogła kierować obroną królestwa przed niespodziewanymi atakami, a my, jako elfy, poruszaliśmy się szybko, także po pięciu minutach byliśmy już z powrotem. Ruszyliśmy do stajni, by osiodłać konie. Alyss jeździła na Nikrothailu, a moim koniem był Finail. Niewiele czasu nam to zajęło, toteż po chwili wyruszyliśmy. Skierowaliśmy się w stronę źródła Kalashail, miejsca naszych dzięcięcych zabaw.
-Jak tu pięknie... - Rzekła elfka gdy dojechaliśmy.
Miała rację. Kalashail wyglądało przepięknie. Nic się tam nie zmieniło od chwili naszej ostatniej wizyty. Zsiedliśmy z koni.
-Zostań Finail. - Rzekłem
-Ty też Nikrothail. - Powiedziała Alyss
Konie posłuchały. Pochyliły się, by poskubać trawę podczas gdy my podeszliśmy do strumienia. Źródło to było pełne magicznych mocy. Szum wody koił nerwy, uspokajał. Sama woda także miała lecznicze właściwości. Rana nią polana w ciągu sekundy przestawała boleć, płyn chronił również przed zakażeniem. A gdyby wypity został przez śmiertelnika, ten żywot miałby znacznie dłuższy niż normalnie.
Staliśmy tak wpatrując się w migotliwą powierzchnię strumienia, gdy nagle Alyss zawołała „padnij”, a sama błyskawicznie wyciągnęła łuk i strzeliła. „Upadłem” jak kazała jednocześnie przekręcając się tak by widzieć do kogo, lub czego, strzela. Orkowie. Mimo że Sauron został pokonany, te potworne istoty wciąż nękały Śródziemie.

5 komentarzy: