niedziela, 7 września 2014

Rozdział 2


Otrząsnąłem się prędko i poszedłem powitać ojca. Nie widziałem go od wielu lat. Wymagała tego grzeczność, mimo, że od śmierci Tauriel odnosiliśmy się do siebie dość chłodno.
-Witaj, ojcze. - Zacząłem oficjalnie. - Miło mi Cię widzieć. Powiedziałem, choć myślałem inaczej. I on doskonale o tym wiedział. 
-Mae govannen, Legolas. Cieszę się, że tu jesteś. - Podszedł do mnie i powiedział tak, żeby nikt nie słyszał. - Mamy kłapoty. Wstąpię dziś jeszcze do Twoich komnat, porozmawiamy. 
-Oczywiście. - Odparłem wciąż jeszcze zdziwiony.
-Maer idh. Odpocznij sobie.
-Dziękuję. Żegnaj.
Udałem się do swoich komnat zgodnie z radą ojca, bez przerwy rozmyślając co takiego mogło się stać. Nic nie przyszło mi do głowy, lecz musiało iść o coś naprawdę poważnego, wyczułem bowiem szczere zmartwienie w głosie króla elfów, osoby nie przejmującej się prawie niczym prócz stanu swego królestwa. Tak, na świecie musiało się coś dziać, mimo, że do mnie nie dotarły jeszcze żadne pogłoski. Może to właśnie to było też powodem zmartwienia Alyss. Z nią Thranduil pewnie podzielił się tajemnicą. Była w końcu kapitanem straży. Tak dobrym jak niegdyś Tauriel.
Postanowiłem się położyć. Godzina snu powinna przywrócić mi siły po podróży. W końcu czekała mnie jeszcze rozmowa z ojcem.
Ku swemu zdziwieniu spałem dłużej niż zamierzałem. Byłem naprawdę zmęczony, ale nie do tego stopnia by przespać pół dnia! Coś dziwnego się tu działo. Po przebudzeniu postanowiłem przejść się po królestwie i przywitać z przyjaciółmi. Chciałem właśnie ruszyć, gdy przybył posłaniec z wieścią, że król zjawi się tu lada chwila. Nie miałem wyjścia – musiałem czekać.
Thranduil rzeczywiście wszedł niecałe pięć minut później. Był sam, bez zwykle towarzyszącej mu straży.
-Witaj Legolasie. Widzę, że odpocząłeś.
-Owszem. Lecz proszę – powiedz mi co się tu dzieje.
-Już mówię. Pewnie zauważyłeś, że coś sprawia, że potrzebujemy więcej snu? No właśnie. Oprócz tego wolniej się poruszamy, a widać to świetnie w walce, bowiem coraz więcej elfów ginie. Niektórzy są też wiecznie otępiali. Ktoś rzucił na nas czar. Jego moc musi być potężna. To któryś z Ainurów. Nikt inny nie ma takiej siły.
-Ale... . 
-Proponuję żebyśmy zawarli układ. - Przerwał mi. - Wybaczysz mi śmierć Tauriel i pomożesz. Jeszcze przed spełnieniem obietnicy danej Ellesarowi. Ja w zamian obiecam, że nigdy nie zabronię ci ożenić się z kimś kogo kochasz, a po rozwiązaniu problemu wyślę najbardziej uzdolnione elfy pod twoim przywództwem do Gondoru.
-Daj mi to przemyśleć, dobrze? Jutro dam odpowiedź.
-Oczywiście. Jutro, ale jeszcze przed ucztą.
Wyszedł. Słyszałem jeszcze przez chwilę odgłos jego kroków. Wybaczyć śmierć Tauriel?! Co on sobie myśli! Choć może... .

2 komentarze:

  1. Wreszcie się doczekałam :)
    Czekam na kolejny rozdział :*
    Oprócz tego jestem ciekawa, jak wyobrażasz sobie Alyss. Może pod następnym rozdziałem dodałabyś jakieś zdjęcie? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się. W ogóle to już od dłuższego czasu noszę się z zamiarem stworzenia, twoim przykładem, zakładki "Bohaterowie" ;-)

      Usuń