Otrząsnąłem
się prędko i poszedłem powitać ojca. Nie widziałem go od wielu
lat. Wymagała tego grzeczność, mimo, że od śmierci Tauriel
odnosiliśmy się do siebie dość chłodno.
-Witaj,
ojcze. - Zacząłem oficjalnie. - Miło mi Cię widzieć. Powiedziałem, choć myślałem inaczej. I on doskonale o tym
wiedział.
-Mae
govannen, Legolas. Cieszę się, że tu jesteś. - Podszedł do mnie
i powiedział tak, żeby nikt nie słyszał. - Mamy kłapoty.
Wstąpię dziś jeszcze do Twoich komnat, porozmawiamy.
-Oczywiście.
- Odparłem wciąż jeszcze zdziwiony.
-Maer
idh. Odpocznij sobie.-Dziękuję.
Żegnaj.
Udałem
się do swoich komnat zgodnie z radą ojca, bez przerwy rozmyślając
co takiego mogło się stać. Nic nie przyszło mi do głowy, lecz
musiało iść o coś naprawdę poważnego, wyczułem bowiem szczere
zmartwienie w głosie króla elfów, osoby nie przejmującej się
prawie niczym prócz stanu swego królestwa. Tak, na świecie musiało
się coś dziać, mimo, że do mnie nie dotarły jeszcze żadne
pogłoski. Może to właśnie to było też powodem zmartwienia
Alyss. Z nią Thranduil pewnie podzielił się tajemnicą. Była w
końcu kapitanem straży. Tak dobrym jak niegdyś Tauriel.
Postanowiłem
się położyć. Godzina snu powinna przywrócić mi siły po
podróży. W końcu czekała mnie jeszcze rozmowa z ojcem.
Ku
swemu zdziwieniu spałem dłużej niż zamierzałem. Byłem naprawdę
zmęczony, ale nie do tego stopnia by przespać pół dnia! Coś
dziwnego się tu działo. Po przebudzeniu postanowiłem przejść się
po królestwie i przywitać z przyjaciółmi. Chciałem właśnie
ruszyć, gdy przybył posłaniec z wieścią, że król zjawi się tu
lada chwila. Nie miałem wyjścia – musiałem czekać.
Thranduil
rzeczywiście wszedł niecałe pięć minut później. Był sam, bez
zwykle towarzyszącej mu straży.
-Witaj
Legolasie. Widzę, że odpocząłeś.
-Owszem.
Lecz proszę – powiedz mi co się tu dzieje.
-Już
mówię. Pewnie zauważyłeś, że coś sprawia, że potrzebujemy więcej snu? No właśnie. Oprócz tego wolniej się poruszamy, a
widać to świetnie w walce, bowiem coraz więcej elfów ginie.
Niektórzy są też wiecznie otępiali. Ktoś rzucił na nas czar.
Jego moc musi być potężna. To któryś z Ainurów. Nikt inny nie
ma takiej siły.
-Ale...
.
-Proponuję
żebyśmy zawarli układ. - Przerwał mi. - Wybaczysz mi śmierć
Tauriel i pomożesz. Jeszcze przed spełnieniem obietnicy danej
Ellesarowi. Ja w zamian obiecam, że nigdy nie zabronię ci ożenić
się z kimś kogo kochasz, a po rozwiązaniu problemu wyślę
najbardziej uzdolnione elfy pod twoim przywództwem do Gondoru.
-Daj
mi to przemyśleć, dobrze? Jutro dam odpowiedź.
-Oczywiście.
Jutro, ale jeszcze przed ucztą.
Wyszedł.
Słyszałem jeszcze przez chwilę odgłos jego kroków. Wybaczyć
śmierć Tauriel?! Co on sobie myśli! Choć może... .