Niedalej
jak miesiąc temu na zachód odpłynął Ostatni Statek. Mimo że
obiacałem Aragornowi pomoc w odbudowie królestwa, jestem teraz w
Rivendell. Wraz z Elladanem i Elrohirem udamy się następnie do
Lothlorien, by po raz ostatni nasycić oczy jego pięknem. Tam się
rozstaniemy. Każdy pójdzie włąsną drogą. Ja - do królestwa
mego ojca.
Elfy
są wbrew pozorom nie gorszymi rzemieślnikami od krasnoludów.
Tworzymy rzeczy zarówno piękne, jak i solidne. Lecz nawet wśród
nas są mistrzowie. Lecz rozproszonych po całej Mrocznej puszczy
elfów niełatwo jest odnaleźć. No, chyba, że się wie gdzie
szukać.
Tydzień
później
Po
wielu dniach nieprzerwanej wędrówki nareszcie wiem, że jestem
blisko. Czuję elfy, słyszę wśród konarów drzew ich śpiew.
Wiem, że tu są.
-Witaj,
Legolasie! - słyszę nagle głos za sobą. – Przestraszyłam?
Myślałam, że wiesz o mojej obecności!
Kim
jesteś?- odwracam się, ale nikogo nie widzę – Bo chyba nie
duchem! - silę się na wesołość ale nie jest mi wcale do śmiechu.
Ktoś mnie podszedł, a ja go nie słyszałem! Jak do tej pory tylko
Tauriel się to udawało. Chyba, że …
-Dureń!
To przecież ja! - przedemnie wskakuje jakaś postać. Nie mogę jej
rozpoznać
-Ty?
Czyli kto? - Ta głupia zabawa zaczęła mnie już denerwować
-Ja
czyli Alyss! No błagam nie mów, że zapomniałeś!
-Alyss?!
To ty?! No wiesz co? Żeby mnie tak straszyć! -Straszyć? Oj przyjacielu, chyba zdziecinniałeś i zestrachałeś się ostatnio!
-Akurat! - Obruszyłem się. - Po prostu myślałem, że to może jakieś świństwo pozostałe po czarnym władcy! - Spoważniała.
-A miałeś już z tym do czynienia? Coś się stało? -Nie, nic. Po prostu rozmyślałem o drużynie pierścienia i skojażenie samo mi się nasunęło – Odetchnęła z ulgą.
-To dobrze. Pamiętaj, że jutro uczta światła gwiazd! - I poszła. A bez niej zrobiło mi się jakoś tak strasznie smutno. Ale no cóż. W końcu nie raz miałem takie odczucia.